że historia ma miejsce w Ameryce Południowej, a bohaterowie nie mówią po hiszpańsku.
Ale to moje własne preferencje, bo jestem już znudzona wszechobecnym angielskim. Poza
tym film świetny, w szczególności podobała mi się Glenn Close.
A dlaczego angielski w "Pianiście" jest mniej znośny, niż w "Domu dusz"? I co w tym dziwnego? Produkcja amerykańska i tyle. Jest cała masa filmów, których akcja dzieje się w najróżniejszych zakątkach świata, a aktorzy mówią po angielsku- bo inaczej do każdego filmu musieliby się uczyć innego języka.
A ja bardzo cenie sobie tworcow, ktorzy pokusza sie o to aby w filmie wojennym Niemcy mowili po niemiecku, a Rosjanie po rosyjsku itp., albo chociaz wtracali slowa odpowiadajace swojej narodowosci, bo wtedy film napewno zyskuje na wartosci i jest bardziaj wiarygodny
Po części masz rację, ale nic nie poradzimy na to, że angielski to język 'światowy" i "uniwersalny".
Szacunkowo język angielski zajmuje dopiero trzecie miejsce wśród języków, którymi posługuje się ludzkość. Przed nim plasuje się język hiszpański (!), zaś berło dzierży język chiński.